Deszcz wbija ziemię i wody, gdy piszę plecak. Czekam na brzegi jeziora Atitlan w Gwatemali na wystrzelenie motorowe. Kiedy nadejdzie, wpadam w między rodzinami Majów i ich koszy pełnymi pomidorów, ryżu i fasoli. Whitecaps przeskakują przez jezioro, a rozmoczone chmury spowiada wulkanów na brzegu. Byłem w drodze od dwóch tygodni podczas podróży roboczej i pożegnam się z moimi kolegami.
Na ich sugestię udałem się do wioski San Marcos, na skraju tego słynnego jeziora, na czas wolny. Ale choć chwalebny był Gwatemala, jestem wyczerpany. Chciałbym zamiast tego wrócić do domu do Seattle.
Jezioro Atitlan nie jest problemem. Rzadko byłem świadkiem takiego piękna: błyszczącego słodkowodnego jeziora o głębokości 1000 stóp, otoczonych bujnymi lasami i wulkanami. Problem polega na tym, że jestem samotny.
Chociaż moje życie jest pełne cudownej pracy, dobrym zdrowiu, przyjaźni i podróży, czegoś brakowało - partner. Czterdzieści pięć lat nigdy nie ożeniłem się. Ale mój głód zobaczenia świata był zbyt świetny, aby czekać, aż ktoś do mnie dołączy. Odwiedziłem wioski z Afryki Zachodniej, Tajlandzkie świątynie i paryskie salony herbaciane, ale samodzielnie sprawiało, że poczułem głębiarność.
Gdy łódź uderza nad jeziorem, znany ból zaczyna gryźć mój brzuch. Po powrocie do domu nauczyłem się Santosha , jogiczna praktyka uprawy zadowolenia. Nauczanie przepisuje akceptujące rzeczy, jakie są, bez ustępowania tego, czego nieobecne lub życząc, aby wszystko było lepsze. Kiedy jesteś zaangażowany w taką praktykę, bogactwa życia zwykle się prezentują.
Przez jakiś czas próbowałem zrobić listę wdzięczności, tykując ją szybko i często, gdy pojawiła się samotność. Powiedziałem sobie, że gdybym po prostu pracował wystarczająco ciężko, aby docenić to, co miałem, byłbym szczęśliwy. Może w końcu moje solo podróże nie będą już wywoływać bańków.
warkocze do włosów dla mężczyzn
Ale gdy zbliżamy się do San Marcos, ból w moim brzuchu tylko wyostrza. Wydawało się, że to świetny pomysł: wynająć dom jeziora. Spędź tydzień ćwicząc jogę, czytanie i pływanie w maleńkiej wiosce usianej miejscami do jogi, studiów masażu, zdrowych restauracji i rynków produkcji. Byłoby mnóstwo Bougainvillea, ptaków rajskich, ptaków śpiewających oraz nieba i jezioro, które nigdy nie zrezygnowały. Ale teraz nie jestem taki pewien.
Znowu sam
Docieram do San Marcos, a chłopiec Majów spotyka mnie w doku. Prowadzi mnie na błotnistym szlaku Lakeshore do mojego wynajmu. Szybko za nim w cienkim powietrzu, 5000 stóp nad poziomem morza. Krzewy wzdłuż szlaku łapią moją paczkę, a moje stopy wsuwają się w błoto; Deszcz nakłada moje włosy i tłumi moje duchy. Kiedy w końcu znajdziemy dom, opiekunowie pokazują mnie, wręcz mi klucze i znikają.
O czym myślałem - w kraju, w kraju, w którym nie mówię w języku i nikogo nie znam? Rozpakuję i próbuję połknąć guzek w gardle. Mój samotny stan przypomina mi, jak sam jestem w moim prawdziwym życiu - ten w Seattle z tylko moją kamienicą, kotem i ja. Gdy pierwszy wieczór zbliża się do końca, otacza mnie samotność.
półformalny strój męski
The next morning I’m startled awake when a squirrel leaps from the thatched roof to the porch outside my bedroom. I rise and make my way to morning yoga class at La Paz Hostel. I stumble on the footpaths and pass Mayan women out doing their wash. Their tongues make staccato . dźwięki. Czuję się niezręczny; Czy mogliby o mnie mówić? Ich haftowane bluzki są zszyte w genialnych kolorach i dla porównania czuję się szare. Młodzi mężczyźni w brudnych koszulkach i gumowych butach, które rzeźbią skały zatrzymują się i patrzą na mnie. Pomarszczone brązowe mężczyźni uśmiechają się, a ich przednie zęby zaginęły i jestem pewien, że dzielą tajny żart.
The yoga class takes place in an open-walled garden hut topped by a thatched roof. We arrange straw mats in a circle. The teacher, a young woman from Brazil, eases us into Pranayama practice. I find my Ujjayi breath; like an old friend, it fills me with ease and comfort. We move into Sun Salutations, and for these moments I forget that I am alone in a strange place.
Znalezienie połączenia
After class I explore the village’s narrow stone and dirt pathways, bumping and backtracking beneath coffee plants and banana trees. I find a holistic healing center, then a cafe that serves brownies, pita bread, and watermelon skroplony , napój SmoothieLake. Tam spotykam Cristinę, lokalnego właściciela gospody. Nosi dziecko w zawieszeniu, a jej twarz promieniuje ciepłem. Kiedy wita mnie uściskiem i pocałunkiem, usztywniam i odsuwam się. W Seattle Friends rzadko dzielą się tak dużym kontaktem, nie mówiąc już o nieznajomych. Jednak pociąga mnie Cristina, ponieważ wydaje się czytać samotność w moich oczach. Wsuwa rękę w oszust mojego łokcia w sposób, w jaki widziałem, jak robią to starsze paryskie kobiety. Zafunduj sobie dużo masażu, radzi mi.
Tego popołudnia leżę na stole do masażu. Terapeuta, Francuska kobieta o bujnych włosach hipisowych, pociera mięśnie i stawy. Moje ciało zaciska się. Próbuję więc pamiętać ciepło uścisku Cristiny. Gdy terapeuta działa, pęknięcie grzmotu brzmi. Niebo otwiera się, podobnie jak mój duch.
Następnego dnia przygotowuję się do wędrówki, gdy trio szczekających psów szarżuje po ogrodzie. Zmierzają się wokół łóżek kwiatowych, takich jak brudne rowerowe zaokrąglanie ścieżką, a następnie kierują się prosto do moich drzwi patio. Zamrażam. Czy są zdziczalni? Wściekły?
Psy skaczą i łapią się w drzwi. Kuciam się w domu, ale myśl o pozostaniu uwięzionym wydaje się śmieszna. Biegam oddech i przypominam sobie, że akceptuję rzeczy, jakie są, nawet jeśli te rzeczy prychają gwatemalskie kły. Ostrożnie otwieram drzwi. Ich szczekanie staje się głośniejsze. Przekraczam je i przechodzę po ścieżce z autorytetem, którego tak naprawdę nie odczuwam. Kiedy psy mnie ścigają, wiruję i udaję je. Przez chwilę zastanawiam się, czy zaatakują. Ale zamiast tego wpadają w zabawne psy w dół. Odrzucam głowę i wybucham śmiechem - pierwszy śmiech, jaki miałem podczas pobytu.
Nieoczekiwany prezent
Następnie dni ułatwiają wygodną rutynę. Wstaję wcześnie, godzinę po tym, jak usłyszałem pierwszą szum motorową na wodzie. Warzam herbatę i piszę w moim dzienniku. Karmę psów, z których jeden wymieniłem Ziemniak , Spanish for yam, for the color of her fur and the quality of her disposition—sweet and soft. She lies at my feet as I eat my morning granola. When I hike to town for yoga class, she joins me and then trots home when I stay on for a Spanish lesson or a tortilla-and-bean lunch. I’m back by the time the sun is high in the sky and it’s just right for swimming. Afterward, I climb into the hammock. Later I might warm up some leftover chicken mole, play a Rosa Passos bossa nova CD, shower. I get to bed by nine, read until I am sleepy, and fall asleep to the sound of chirping crickets.
Ta rutyna mnie uzasadnia, a samotność, którą nosiłem tak długo, zaczyna się rozjaśniać. Kiedy pewnego dnia wychodzę z wody z pływania, Dragonfly przyciąga moją uwagę. Jego ciało lśni jak szmaragd. Zatrzymany, patrzę, jak unosi się nad wodą. Zdaję sobie sprawę, że jestem zadowolony, że jestem sam, aby docenić jego piękno, a myśl mnie powstrzymuje. Czy nie czułem się nieszczęśliwy zaledwie kilka dni wcześniej, ponieważ byłem sam? Co się zmieniło?
amerykańskie marki projektantów
Zadowolenie wślizgnęło się do mojego życia. Nie z upartych recytacji wszystkiego, za co powinienem być wdzięczny, ale z przyjęcia tego, co leżało przede mną. Przestałem tęsknić za tym, czego brakowało, a na jego miejscu pojawiła się nagroda z prezentów - Yoga, Cristina, Batata i inne psy, Dragonfly, wody jeziora Atitlan. Żaden dar nie był cenniejszy niż samotność. Byłem tak pochłonięty poszukiwaniem firmy partnera, że nie odkryłem własnego. Tutaj, daleko od domu, wróciłem do siebie. Santosha przez cały czas mieszkał we mnie.
Pod koniec mojego pobytu budzenie się w domu wydaje się normalne. Podobnie jak wołanie Dobry Do mężczyzn przechodzę wzdłuż ścieżki. Zastanawiam się, jak kiedykolwiek wyobrażałem sobie, że ich uśmiechy, tak pełne ciepła, ukryły tajne żarty. Pokochałem moje codzienne widoki na wulkan San Pedro. Szukam rybaka z żółtym kapeluszem w kajaku ziemianki i słucham jego gwizdania.
Opuszczając San Marcos i Batatę, mój mały pies ignam, opuści moje serce. Wchodząc do łodzi motorowej, aby rozpocząć podróż do domu, Cristina opowiada mi powiedzenie o jeziorze Atitlan. Po popływie, mówi, że zawsze wrócisz.
Następnym razem myślę, że nie będę miał nic przeciwko samemu.
Eve M. Tai jest pisarzem w Seattle.














